Daleki Wschód uderzył w czułe miejsce Italii… i już widać reakcję – mozzarelli będą bronić jak rodzinnego domu. Po załamaniu się eksportu białego sera, do jego obrony ruszyli wszyscy politycy rządu i opozycji. Za dwa tygodnie wybory parlamentarne, więc każdy z kandydatów prezentuje się z mozzarellą w zębach. Dosłownie! Silvio Berlusconi, najbogatszy Włoch i kandydat na premiera, zjadł jej publicznie tak wiele, że poplecznicy jego partii boją się o zdrowie lidera. Władze różnych regionów prześcigają się w pomysłach jak odciąć się od postawionej w stan oskarżenia mozzarelli z Kampanii i wypromować ich lokalny produkt. Region Lacjum (Lazio), którego stolicą jest Rzym, rusza do serowej kontrofensywy z Colossellą, czyli wdzięcznym połączeniem Koloseum z mozzarellą. Ma ona być znakiem solidnego, zdrowego i szanującego wymogi higieny rolnictwa całego województwa. Tak więc będąc we Włoszech, spokojnie zajadajcie waszą sałatkę „caprese” (mozzarella, pomidor, bazylia, olej z oliwek, sól i pieprz), jeśli tylko będzie zrobiona z mleka krów pasących się nie dalej niż 100 km na południe od Wiecznego Miasta.
A propos produktów z południa Italii… uwaga na tanie wino z Apulii i Kalabrii! Dzisiejsze wydanie tygodnika „L’Espresso” publikuje interesujący artykuł na ten temat pod wymownym tytułem „VelenItalia” (TruciznoWłochy)… za jakość trzeba płacić, panie…