Pożar na gay street, czyli spalimy ich…

Prosta jak spod linijki Via di San Giovanni in Laterano, łącząca Koloseum z bazyliką katedralną, to rzymska gay street. Trochę w tym przesady, bo więcej tu obiektów o charakterze religijnym niż innych, ale trzeba niewiele, by przypiąć łatkę miejscom i ludziom. Wystarczył jeden rzucający się w oczy lokal gejowski – słynny teraz COMING OUT. Słynny, bo kilka dni temu ktoś chciał go spalić z prostej nienawiści do tego, co inne.

Ironią losu jest to, że owa przestrzeń wolności osobistej stoi na terenach ogrodów przylegających do Złotego Pałacu Nerona (Domus Aurea), wzniesionego po niemniej słynnym pożarze Rzymu w lipcu 64 roku n.e. Ludzie tamtej epoki nie znaleźli lepszej metody rozładowania kolektywnych i osobistych frustracji, jak przez skierowanie podejrzenia o podpalenie na innych, obcych, nie naszych (chrześcijanie) i przez ukaranie ich spaleniem… Wiem, to dwie rożne sytuacje, ale morał tych wydarzeń jest podobny: nie umarły w nas upiory…
A propos pożaru Rzymu za Lucjusza Domicjusza Rudobrodego, czyli Nerona… 300 m od Koloseum, przy wspomnianej wyżej ulicy, stoi jedna z najciekawszych średniowiecznych bazylik rzymskich: San Clemente. Grzechem byłoby tam nie zajść, bo oprócz szeregu historycznych, artystycznych i religijnych perełek skupionych na czterech podziemnych warstwach (kościół z V-VIII wieku, mitreum, insula z I wieku), można tam również ujrzeć na własne oczy nadpalone ściany magazynów-sklepów z czasów utalentowanego cezara.

Kto podpalił Rzym?