Zamykanie miłości na kłódkę

Znawcy twierdzą, że miłość potrzebuje wielu ciepłych słów i gestów. Panie preferują słowa, panowie skłaniają się ku gestom.
Pisaliśmy już o nowym włoskim zwyczaju zapewniania się o dozgonnej wierności w uczuciach – o łańcuchach miłości. W Rzymie moda na to ewoluuje w kierunku minimalistycznym. Zamiast długiego spaceru do mostu Milvio i prawdziwych łańcuchów przypominających słodką niewolę mamy coraz częściej bardzo centralną fontannę Trevi i kłódki miłości zawieszane na kratach broniących dostępu do pobliskiego kościoła świętych Wincentego i Anastazego. Nie wygląda to najlepiej – purytanie sztuki zgrzytają zębami -, ale świadczy o najgłębszej ludzkiej potrzebie poskromienia niepokojów, które niesie ze sobą nieznana przyszłość. Jeśli moda przetrwa, to za parę lat stanie się taką “świętą” dla turystów czynnością, jak wrzucanie monet do fontanny panienki Trevi.
A propos zakochiwania się… Kilka dni temu miałem okazję wylądować w Warszawie z grupą Włochów. Zostali w pięć minut powaleni urokiem wszystkich naszych tak licznych blondynek. Po prostu lisy w kurniku… Niejedna ze słowiańskich piękności obdarzyła ich wspaniałym uśmiechem, co rozbroiło ich kompletnie. Nie mogli powstrzymać głośnych komplementów i wyrazów podziwu. Wylali na to morze słów… Myślę, że powodzenie jakim się cieszą Włosi u kobiet z północy Europy w dużej mierze zależy właśnie od tej ich wrodzonej zdolności używania mowy do obrabiania kobiecych uszu i serc. Ucz się męski świecie!